Nie wiem od czego zacząć ten post a to dlatego,
że rozprasza mnie boski zapach unaszący się wokół mnie :-)
Nie, nie to nie perfumy :-)
Stwierdziłam że po tak intensywnych dniach pracy przy maszynie zrobię sobie troszkę przyjemności.
Jako że nie jestem samolubem podzielę się tą przyjemnością
z innymi kobietkami z mojej rodziny :-)
Nie wiem jak Wy ale ja lubie własnej roboty hmm ciężko to nazwac kosmetykami
ale powiedzmy że to jednak kosmetyki.
Swego czasu byłam wielką fanką peelingu gawowego, domowej kuracji na rzęsy oraz pasty cukrowej.
Peeling kawowy w dalszym ciągu staosuję ale resztę jakoś odpuściłam.
Często robię tez kuracje na pazokcie, domowym sposobem odżywiam włosy i niestety
ze względu na to, że moja cera mimo wieku wygląda dalej jak u nastolaki czasem robię domowe
maseczki na twarz.
Tym razem postawiłam na móją ulubioną formę relaksu - czyli relaksującą kąpiel.
Dla mnie kąpiel bez dodaku płynu czy też soli do kąpieli to nie relaks.
Postanowiłam zrobic musujące kule do kąpieli.
I właśnie zapach tych kuleczek tak mnie rozprasza.
Achhhh jest tak cudowny, szkoda że nie mogą Wam go przesłać.
Chciałam sie podzielić z Wami "przepisem"
na domowe kule kąpielowe.
Co będzie nam potrzebne:
- ok. 10 minut wolego czasu
- soda oczyszczona
- kwasek cytrnowy
- oliwa z oliwek
- odrobina stałego tłuszczu
- olejki zapachowe
- ewentualne dodatki wg. uznania
- odrobina mleka w proszku
- odrobina skrobii
- miseczka
CO ROBIMY:
1.Do miseczki wsypujemy sodę, kwasek cytrynowy i mleko w proszku.
Ja użyłam jednej torebki sody (80g), jednej torebeczki kwasku (40g), łyżkę mleka w proszku i mniej więcej łyżeczkę skrobii.
Sodę i kwasek zawsze mieszamy w proporcjach 2:1.
Mleko w proszku i skrobia nie jest obowiązkowe - jedno ma właściwości odżywcze
a druge powoduje, że kula tak szybko nie opadni (nie wiem ile w tym prawdy bo jeszcze nie testowałam swoich kuleczek.
2. Gdy wymieszamy już powyższe składniki wlewamy oliwę - wyczytałam że powinno być jej ok. 20g. Przyznam szczerze że nie wiem ile jej wlałam.
Dobierałam ilość do konsystencji.
Po dodadniu oliwy i wymieszaniu,
mieszanka powinna być "konsystentcji" wilgotnego morskiego piasku.
Na tym etapie dodajemy również tłuszcz stały, który wcześniej roztapiamy np. w kąpieli wodnej.
Wszystko dokladnie mieszamy.
3. Do naszej mikstrury dodajemy olejek - u mnie to był największy problem,
bo nie wiedziałam na jaki się zdecydować.
Pomyślałam że skoro jest zima, okres Świąt Bożego Narodzenia,
czas pieczenia pierniczków to pójdę w tym kierunku.
Postawiłam na olejek o zapachu ciastko imbiorowe :-)
Wystarczy kilka kropelek - najlepiej wlać 2-3 krople, wymieszać i sprawdzić
czy nam wystarczy taka intensywność.
4. Przyszedł moment na dodatki - nie są obowiązkowe.
Można dodać lawendę, płatki róży, płatki ziół itd.
Ja dodałam odrobinę suszonego rumianku i nagietka.
Starłam również odrobinę skórki z pomarańczy.
Oczywiście wszystko dokładnie mieszamy.
5. Farmujemy kuleczki lub inne kształty.
Miksturki nie wyszło za dużo więc kombinowałam w co ją włożyć
żeby nadać moim kulkom kształt.
Moje wytwory nie mają kształtu kulek :-)
Wykorzystałam kapsułki po kawie.
Chciałam mieć małe kuleczki więc kapsułki nadały sie idealnie.
Można wykorzystać np. sylikonowe foremki do lodu, do muffinków, małe piseczki itp.
Odstawiamy na kilka godzi, po czym wyciągamy nasze cuda i czieszymy, oczy ciało i nos :-)
Moje to nie kulki a stożki :-)
Moje to nie kulki a stożki :-)
Fantastyczna sprawa! :D
OdpowiedzUsuńWczoraj przetestowałm jedną z moich musującyh "kul". Są cudowne!!! Caiło pięknie nawilżone, cudowny zapach i te płwające płatki. Ach co to był za relaks! Zachęcam Was - potrzeba dosłownie kilku minut na przygotowanie a ile potem przyjemności. Dzisiaj będę robić kolejne ale o innym zapachu. Mam zamiar je zapakować i podarować pod choinkę :-)
OdpowiedzUsuńMusze zrobic:)
OdpowiedzUsuńZaczynam żałować, że wymieniłam wannę na prysznic... ;)
OdpowiedzUsuń