Gorący okres przed świąteczny daje mi się we znaki.
Jestem już tak zmęczona i moja maszyna też, że postanowiłam dać odsapnąć na chwilę mojej przyjaciółce (maszynie) i zaktualizować bloga.
Dzieje się oj dzieje!!!
Oczywiście bardzo się z tego cieszę ale szyję całymi dniami tyle mam zamówień :-)
Przeziębienie jeszcze mnie nie opuściło :-(((( ale jakoś sobie radzę.
Najważniejsze że Kubuś już zdrowy i może chodzić do przedszkola bo inaczej nie wiem jak bym dała radę.
Zastanawiam się czy będę miała czas żeby pobiegać za prezentami dla moich bliskich.
Kuba obkupiony ale przecież na Nim rodzina się nie kończy.
Mam plan żeby zrobić coś dla męża - marzyło mu się to coś od dawna i nawet już mieliśmy w zeszłym roku spełnić to marzenie to może za dużo powiedziane ale życzenie.
Niestety gdy wybraliśmy się do sklepu już nie było :-(
Dzięki czemu będę mogła sama się wykazać i w tym roku Mikołaj przyniesie mojemu mężusiowi prezent wykonany przeze mnie własnoręcznie - obym tylko się wyrobiła.
Nie zdradzę Wam co to - jak zrobię to się pochwalę, jeśli będzie czym hehe :-)
W piątek były Mikołajki a ja w piątek ciężko pracowałam i marzyłam o tym żeby Dyziek
na widok prezentów od Mikołaja oszalał z radości i zniknął w swoim pokoju.
I wiecie co? - marzenia się spełniają :-)
Kuby marzenie się spełniło bo Mikołaj przyniósł wymarzoną walizkę na samochody i moje marzenie też się spełniło bo mimo tego, że dziecko było w domu była taka cisza i taki spokój.
Zawsze gdy robi się cicho u Dyzia w pokoju lecę żeby zobaczyć co psoci. Tym razem było inaczej :-))) cisza oznaczała wspaniałą zabawę.
I tak było do wczoraj wieczorem - niczym się nie bawił tylko samochodami i walizką.
Niestety wczorajszy wieczór zakończył ten etap. Szalał tak że nie dawałam sobie rady.
Ganiał psa, zaczepiał ją, psikał zraszaczem do kwiatków - to ich ulubiona zabawa.
Ocierał się o nią krzycząc:
Nelka ja nie jestem do jedzenia!!!
A Nelka oczywiście zaczepiana przez Kubę wpadała w szał zabawy i zaczynała szaleć.
Czyli cel Kubusia był osiągnięty - Nelka podgryzała go ząbkami i ciągnęła za rękawy bluzki.
Zabawa na 102 - oczywiście dla nich a nie dla mnie.
Bo po całym dniu pracy marzyłam o ciszy.
A te dwa urwisy o godzinie 20 świetnie się bawiły krzycząc, szczekając itd
Istny dom wariatów!
A co z moimi uszytkami?
hmmmm przybyło ich sporo :-)))
Większość na zamówienie.
Ostatnio pokazywałam Wam matę - ulicę jaką uszyłam dla Kuby.
Teraz szyłam kolejną.
Ta trafi do małego Jasia, który jest fanem motoryzacji.
Mam nadzieję, że nowa zabawka którą dostarczy Jasiowi św. Mikołaj
przeniesie Mu dużo radości i wiele pomysłów na zabawy :-)
Super mata :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny pomysł :) i pewnie dużo pracy.
OdpowiedzUsuń