Dlaczego wakacje tak szybko się kończą?
Ach jak mi było dobrze.... wyjazd nad morze a potem pobyt na działce, było super!
Jadąc na działkę zabrałam ze sobą swój cały "warsztat krawiecki". Ponieważ działka położona jest niedaleko Warszawy jesteśmy tam bardzo często więc mamy tam nasz "zestaw" ciuchów i nie muszę ich non stop wozić, dzięki czemu samochód mógł być zapchany moimi krawieckimi akcesoriami, materiałami itd.
Zabrałam ze sobą praktycznie wszystko :-) Na działce mam duży dom, w którym mieszkamy i 3 małe domki. Jeden z małych domków przerobiłam na swoją wakacyjną pracownię krawiecką. To był super pomysł - wszystko maiło swoje miejsce, po wyłączeniu maszyny nie musiałam niczego zbierać tylko zamykałam drzwi i zajmowałam się czymś innym. Gdy chciałam znowu szyć nie musiałam od nowa wszystkiego wyciągać bo wszystko już na mnie czekało.
Któregoś dnia szukałam czegoś w garażu - hmmm ciężko to miejsce nazwać garażem bo jest tam wszystko (łącznie ze starym pięknym kredensem mojej babci, który mam zamiar kiedyś wyremontować) z wyjątkiem samochodu ;-) W każdym razie grzebiąc w szafkach natknęłam się na "krainę" materiałów. Okazało się że są to materiały, które przeleżały lata w jednej z szafek. Są to tkaniny, które należały do mojej babci.
Pamiętam jak babcia przejeżdżała do Urli z różnymi tkaninami i na rowerze jechała do krawcowej, żeby ta uszyła Jej nowy fajny ciuszek. Swoją drogą nie znałam nikogo kto miałby tyle ubrań co moja babcia. Wiecie że ja Jej nigdy nie widziałam dwa razy w tym samym ubraniu?
Wśród materiałów znalazłam np. wielki kawał rudego materiału w stylu futerka, belkę białego muślinu, bawełnę w krateczkę (w różnych kolorach), świetną zieloną grubą bawełnę oraz materiał przypominający atłas ale od spodu wygląda jak flanela oraz wiele innych.
Tak więc szafa, którą przeznaczyłam na tkaniny była mocno zapełniona. Nawet suszarkę na pranie wykorzystałam i powiesiłam na nich materiały ;-)
Czasu na szycie miałam całkiem sporo ale nie mogłam całego wykorzystać dla siebie bo robiliśmy z Kubusiem wycieczki rowerowe, opalaliśmy się, pluskaliśmy w basenie i zbieraliśmy szyszki z których Kuba robił bombki. Do tego wszystkiego były obowiązki.
Żal było mi opuszczać moją wakacyjną pracownię ale cóż czasu nie da się zatrzymać.
Zrobiłam kilka fotek swojego kącika ale fotki nie oddają uroku moich cudownych czterech kątów krawieckich.
Moje uszytki czekają na zrobienie fotek i wtedy się Wam nimi pochwalę. Dzisiaj nic więcej nie napiszę bo zabieram się za przygotowywanie urodzinowych przysmaków dla mojego Dyzia.
Dzisiaj mój mały kochany Pszczółek kończy 4 latka.
O! Czy ja mogłabym też taką szafę pełną tkanin dostać/odkryć? ;D - pięknie byłoby :-)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci tego bo to niesamowita frajda :-)))
UsuńPrzede wszystkim wszystkiego dobrego dla "Dyzia" :**** Twój koncik na szycie jest super i to we własnym małym domku,tylko pozazdrościć :) Czekam na zdjęcia z uszytków.
OdpowiedzUsuńAniu życzonka przekazane - bardzo dziękujemy. Uszytki już za troszkę będą -niektóre doczekały się już fotek ;-)
OdpowiedzUsuń