Nie tak dawno pisałam o moim "wyjściu" na warsztaty krawieckie. Tak mi się spodobało że wybrałam się na kolejne i kolejny raz jestem zachwycona. Tak mnie wkręciło to szycie że jak wróciłam w sobotę do domu (a była to już 22) to wyciągnęłam maszynę i chciałam szyć dalej ale niestety moi panowie chcieli iść spać - ten młodziutki miał lepiej bo spał w innym pokoju ten starszy miał gorzej bo maszynę ustawiłam sobie zaraz przy Jego głowie. No ale że jestem dobrą żoną stwierdziłam że skoro następnego dnia od 9 rano znowu będę mogła zając się swoją pasją to odpuściłam.
Tym razem na warsztatach była maleńka grupka bo tylko 5 osób (miło było zobaczyć się z uczestniczką, którą poznałam na pierwszych warsztatach). Do dyspozycji miałyśmy maszyny Janome i Elna no i oczywiście overlocki (aż 3 na nas pięć :-) ) Tak jak i poprzednie warsztaty tak i te organizowane były przez firmę Wójcik i Spółka maszyny do szycia
PIERWSZY DZIEŃ
W sobotę zabrałyśmy się za spódnice. Naszym celem było uszycie klasycznej, zwężanej ku dołowi spódnicy. Oczywiście miałyśmy do wyboru różne tkaniny. Wykroje były już przygotowane. Ponieważ na poprzednich warsztatach dowiedziałam się jak zacząć szybko przystąpiłam do działania :-) Nie mniej jednak i tu pojawiła się nowość a mianowicie dowiedziałam się jak bardziej ekonomicznie układać materiał przed krojeniem - oj przydatne zwłaszcza przy drogiej tkaninie. Wybrałam elegancki materiał licząc na to że pod okiem fachowców uszyję sobie klasyczną elegancką spódnicę.
Ciach ciach i wszystko byłoby wycięte ale najpierw zabrałam się za skracanie spódnicy (musiałam to zrobić na początku bo spódnica jest zwężana więc potem zabrakłoby milimetrów na podwinięcie). Oryginalnie spódnica była za kolana - ja postawiłam na zdecydowanie krótszą :-). Instruowana krok po kroku jak to zrobić profesjonalnie (a było przy tym trochę roboty) skróciłam swój wykrój o jakieś 20 cm :-)
Gdy wycięłam już wszystkie elementy kolejnym krokiem było zrobienie dwóch zaszewek (nanana już wiedziałam jak to zrobić). Tym razem postawiłam na mea dokładność i zrobiłam sobie fastrygę w miejscu gdzie mydełkiem narysowałam linie zaznaczające zaszewki. Może i to zabiera więcej czasu ale faktycznie dzięki temu zaszewki wychodzą równiutkie. Zaszewki gotowe a więc atak na overlock. Poszło szybko bo w przeciwieństwie do sukienki (którą szyłam poprzednim razem) było po pierwsze znacznie mnie elementów a po drugie znacznie mniej trudnych do obszycia kątów. Nauka nie poszła w las i przy dojeżdżaniu do kątów wyłączałam nóż (obawiałam się ciachnięcia ;-) ). Wszystko super obszyte (overlock to jednak cudowny wynalazek i bardzo żałuję że go nie mam :-( ) przyszedł czas na wszycie ekspresu - oczywiście krytego. Poszło w miarę szybko - hihi trening czyni mistrza (choć do mistrza jeszcze mi daleko). Zamek działał więc przystąpiłam do odszycia i znowu mogłam się pochwalić swoją wiedzą wyniesioną z poprzednich warsztatów, wiedziałam co i jak więc szybko się z tym uporałam. Na koniec zostało tylko podklejenie fizeliny na dół spódnicy i podwinięcie.
A o to moja spódnica i kilka szczegółowych fotek
miejsce wszycia krytego ekspresu
rozporek
dół spódnicy - namawiano mnie żeby zrobiła to ręcznie tak aby nie było widać szwu ale poszłam na łatwiznę ;-)
zaszewki
overlockowe dzieło ;-)
No i spódniczka super wyszła :) Właśnie zastanawiałam się dlaczego na kursie powiedzieli Wam żeby dół spódnicy w ten sposób wykończyć, ale już wszystko jasne :P Swoją drogą to ja bym poszła na kompromis i po prostu użyła ściegu krytego maszynowego - teraz prawie wszsytkie domówki taki mają :)
OdpowiedzUsuń