Dzisiaj w 100% zgodnie z tytułem posta. Z małą różnicą że nie na siebie a na Dyzia.
Słońce świeci, temperatura sporo na plusie więc czas zrobić porządki w garderobie.
Przy okazji pokaże Wam mój ulubiony bo jakże mówiący prawdę magnes na lodówkę :-)
Pogoda zmusiła mnie do schowania ciepłych i wyjęcia lżejszych rzeczy. Niestety okazało się że tak upchnęłam gdzieś lżejsze czapki Kuby, że niestety nie mogę ich znaleźć. Na 100% się znajdą jak zrobi się upał albo jak Kuba już z nich wyrośnie :-)
Miałam wybrać się do pobliskiego sklepu i kupić jakąś czapinę dla Dyzia żeby mi się dziecko nie rozpuściło ale.... pewnego dnia gdy odprowadzałam młodziaka do przedszkola był bardzo chłodny poranek. Kuba miała bandamkę pod szyją a ja swój komin, który uszyłam sobie jakiś czas temu (upssss jeszcze Wam go nie pokazywałam). Więc zadbałam o dziecko, zdjęłam z siebie komin i opatuliłam nim Dyzia. Już kiedyś mi mówił że podoba mu się ten szalik tylko szkoda, że ma falbanki. Opatulony i już nie narzekający że zmarźnie Kubuś powiedział do mnie: Tylko zdejmij mi to w przedszkolu.
Ja na to: no jasne przecież nie pójdzie w tym do sali. Może chcesz żeby Ci zostawiła komin i założysz jak będziecie szli na dwór
Kuba: no co Ty! On jest różowy!!!
No cóż - facet! Nie pomogło tłumaczenie z drugiej strony jest szary i że będzie mu tak dużo cieplej. Nie i koniec! Więc co zrobiła mamusi? No pewnie pojechała do sklepu i kupiła dzianinę nadającą się na komin dla młodego mężczyzny :-) w sklepie dostałam oczopląsu - tyle nowych wzorów :-)
Wybrałam i wróciłam do domu, po czym szybko zabrałam się do pracy. Byłam z siebie dumna bo bardzo podobał mi się efekt końcowy więc idąc po Dyzia zapakowałam zestaw do torby z myślą, że Kuba wróci do domu ubrany w nowy komplet.
Niestety pojawił się problem :-( Czapka okazało się za mała. Wciskałam młodemu ją na głowę z nadzieją, że się rozciągnie (tak wiem wyrodna ze mnie matka) ale jak usłyszałam "uszy mi połamiesz" to poddałam się. Wróciłam do domu, prułam, zszywałam i już jest ok więc uszy uratowane!
Ależ się uśmiałam czytając ten post...skąd ja znam tę wrażliwość na kolory u synów:)Cudny ten komplet!!!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę zdolności do przerabiania i szycia :)
OdpowiedzUsuńŚwietny komplet, i widać dobrze wykonany.Ja szyć lubię, ale nie mam cierpliwości do dokładnej pracy, zawsze jakieś nitki się plączą nie wykończone:P Świetny materiał wybrałaś.Pozdrawiamy;)
OdpowiedzUsuńWygląda fantastycznie, myślę, że kolory trafione:)
OdpowiedzUsuń